Karkonoskie Stowarzyszenie Szybowcowe

Rozpoczął się pierwszy turnus jesiennego obozu, zorganizowanego przez nasze Stowarzyszenie w Zelaznych Horach, w Czechach.
Na lotnisko w Podhorzanach koło Pardubic dotarli już pierwsi uczestnicy - na razie 9 osób, kolejni zapowiadają swoje przybycie w następnych dniach.
Obóz w założeniu miał przygotowywać do latania na żaglu, lecz to pogoda rozdaje karty w naszej zabawie. Dziś (sobota, 24.09) od rana składaliśmy szybowce, zapoznawaliśmy się z rejonem, oraz (wcale nie najłatwiejszymi) zasadami ruchowymi.

Wczesnym popołudniem rozpoczęliśmy loty. Cała ich seria pozwoliła na obejrzenie najblizszych okolic i "wyczucie" lotniska.
A jest ono nie tylko nietypowo, ale przede wszystkim niezwykle atrakcyjnie położone.

Znajduje się bowiem na czymś na kształt płaskowyżu. Koniec pasa przechodzi w obniżenie, które jest początkiem stoku i całego pasma. Tak więc tuż po starcie wylatuje się nad rozległą równinę rozciągającą się poniżej (natychmiast pojawia się mniej więcej dodatkowe 100m wysokości nad terenem), a po wykonaniu zakrętu o 90 stopni w lewo, przechodzi się do lotu wzdłuż pasma zwanego Zelezne Hory. Całość przypomina nieco start z klifu, tylko nieco łagodniejszego.

Dziś korzystaliśmy z termiki odrywającej się po zawietrznej i słabego żagla pracującego po drugiej stronie gór.
Atmosfera, jak zwykle u czeskich przyjaciół, niezwykle serdeczna i gościnna.

Niedziela. O 8 rano spotaliśmy się pod hangarem i sprzęt powędrował na start. Później krótka odprawa, omówienie stref, warunków meteo. Oczekując na termikę, lub nieco silniejszy wiaterek, szkoliliśmy się teoretycznie na wykładzie z teorii lotów żaglowych i latania w terenie górskim. Starty rozpoczęły się po 12 a ostatnie szybowce lądowały o 17. Kilkugodzinne latanie termiczne pod koniec września - czemu nie? Stoki Zeleznych Hor oddawały ciepłe bąble i wzdłuz całego pasma tworzyły się pasma Cu, dzięki czemu mogliśmy podejrzeć wszystkie urokliwe miejsca w okolicy.

Poniedziałek. Lotnisko w Podhorzanach odkrywa swoje kolejne tajemnice.
Wczoraj lataliśmy wykorzystując termikę zboczową (bo trudno tu mówić o termice skalnej).
Dziś wiaterek wiejący z południowego zachodu wygonił nas pod hangar przed 8 rano. Co prawda był zbyt słaby, żeby można było skutecznie korzystać z żagla, ale i tak do 16.00 byliśmy w powietrzu. Warunki pojawiły się jedynie w naszym rejonie (Zeleznych Hor) i skwapliwie z tego skorzystaliśmy.
Nasza determinacja została dodatkowo nagrodzona przez US Army, która w paradnym przelocie B52 Stratofortress w asyście F16 i Mirage zaprezentowała swą potęgę. Co ciekawe, nie zostaliśmy uziemieni na dni ani nawet godziny, a jedynie poproszeni przez służbę kontroli przestrzeni o przesunięcie się na jakiś czas w wydzielony sektor w CTR Pardubice. Z bezpiecznej odległości mogliśmy popatrzeć na te "militarne piękności".

We wtorek wykonywaliśmy w zasadzie loty ślizgowe, próbując w ten sposób wywołać warunki. Niestety pogoda nie dała się przejednać, ale przynajmniej kolejne osoby uzyskały uprawnienia do lotów na Blaniku.

Środa. Pogoda podobna jak w sobotę. Niezbyt silny wiaterk odrywał bąble na zawietrznej, zaś gdy prędkość wzrastała, tworzyły się dodatkowo słabe rotorki. Latanie niezbyt okazałe czasowo (najdłuższe loty po 1,5 - 2 godziny), ale za to wymagające stałej obserwacji błyskawicznie zmieniających się warunków.

Dziś święto Vaclawa, zatem w Czechach dzień wolny od pracy. To od razu widać w powietrzu i na lotnisku - mnóstwo pilotów, gości i zwykłych ciekawskich. Kultura lotnicza w tym kraju jest o kilka poziomów wyżej niż u nas. W radosnych nastrojach, z humorem przygotowuje się sprzęt, latanie nie wiąże się z nieustającym sztorcowaniem, a po zakończeniu czynności wszyscy spotykają się w barze przy kofoli, lub piwku.

Czwartek, piątek, sobota - kolejne dni z temperaturami rzędu 25 stopni, bezchmurnym niebem i wakacyjnym nastrojem. Udziela się on wszystkim - kilka lotów po kręgu, to cały dorobek. Zmieniła się nieco obsada obozu, bo część osób wyjechała w sprawach zawodowych, a inni dojechali. Przybyła też kolejna przyczepa z szybowcem i pilotem pełnym nadziei na udane latanie :) - Marcin miał kawał drogi, ale jak stwierdził, warto było.

W sobotni wieczór zrobiliśmy polsko-czeski wieczór grillowo-integracyjny. Okazało się, że KSS jest pierwszą grupą polskich lotników którzy trafili do Podhorzan. Jednak związki kolegów z tego aeroklubu są większe niż mogliśmy się spodziewać - część pracuje na kontraktach w Polsce, a najstarszy członek Vychodoczeskiego Aeroklubu Pardubice (letiste Podhorzany) ścigał się z największymi sławami polskiego kolarstwa z lat 60 i 70-tych. Gdyby nie fakt, że na niedzielę również planowaliśmy loty, opowieści trwałaby pewnie jeszcze po północy.

Niedziela, ostatni dzień naszego latania. Nareszcie wiatr z odpowiedniego kierunku, choć niezbyt mocny. Po kilku lotach po kręgu zapakowałem się do Promyka z silnym postanowieniem wykorzystania każdego centymetra wznoszenia się powietrza i wiarą, że to piękne miejce zechce dodać nam nieco miłych wspomnień. No i udało się. Po wyczepieniu na 300m nad zboczem początkowo z trudem walczyłem o utrzymanie się w powietrzu, korzystając z podpowiedzi licznych pierzastych drapieżników. Po kilkunastu minutach wyszedłem "wysoko" nad inwersję osiągając zawrotne 700m. Z tej wysokości postanowiłem spenetrować dalsze zbocza. Już po pierwszych kilometrach okazało się, że pracuje tam stabilny żagiel, pozwalający na lot bez opadania z prędkościami rzędu 130-140km/h.

Latanie na niewielkich wysokościach (rzędu 300-400m nad lotnisko) w odległości kilkunastu kilometrów od tegoż, zdaje się być szaleństwem. Jednak okazuje się, że warunki wiatrowe, o ile już się rozwiną, są bardzo stabilne. Dodatkowo, u stóp całego pasma ciągną się ogromne pola, wręcz jakby przygotowane do przygodnego lądowania. Biorąc pod uwagę, że w Czechach nie ma problemu z zabieraniem z pola przez samolot, to takie latanie nabiera całkiem innego wymiaru. Jak to wygląda w praktyce można zobaczyć na filmach zrobionych w Podhorzanach: tutaj  albo tutaj.

W ciągu 9 dni przez lotnisko przewinęło się 15 latających uczestników Obozu. Oprócz latania, poznaliśmy piękno okolic - zamków, ruin, oraz lasów - a także posmakowaliśmy specjałów czeskiej kuchni.

Bardzo atrakcyjne ceny, niesamowicie przyjaźni ludzie, oraz rewelacyjne położenie - to tylko niektóre walory Aeroklubu w Podhorzanach.

Drzwi mamy otwarte, ścieżki wydeptane. Na pewno niedługo tu wrócimy. Zapraszam też do obejrzenia zdjęć z Obozu w Galerii (tutaj).